Co wiesz o sobie?

Czego nie dopuszczasz, a co akceptujesz?

Jestem skazany na sukces. Pracuję nad definicją sukcesu :). Nie ucieknę od tego.

Mam siłę, która ciągnie w przód: muszę być najlepszy.

Długo tego nie chciałem zrozumieć. "Nie no jak to tak, być najlepszym. Przecież, trzeba być skromnym i nie wolno się wychylać." A okazuje się, że bardzo dobrze czuję się w środowisku silnie konkurencyjnym. Gry zespołowe. Gry planszowe. Zawsze gram, by wygrać. Strasznie to okrutne czasami, zwłaszcza jak ogrywam własne dzieci w warcaby :) Musiałem się nauczyć to kontrolować w takich przypadkach. Niemniej już nie odrzucam. Będę najlepszy.

Mam siłę, która pcha od tyłu: nigdy nie będę wystarczająco dobry.

A to takie moje małe przekleństwo. Nieważne co zrobię, nieważne co osiągnę, nigdy nie jest wystarczająco i zawsze można więcej. Tak, być może powinienem się tutaj leczyć. Kto wie. Również z tym walczyłem, czułem brak tego "szczęścia", czy "spełnienia". I również postanowiłem to zintegrować. Po prostu tak mam. Nie ma dramatu. Sadzenie sadzonek we własnym warzywniaku nie jest dla mnie - wykitowałbym z nudów. Jednakże rozumiem, że będą wśród nas tacy, dla których jest to ciekawe.

I mam katalizator reakcji: umiem sobie założyć chomąto, to jest kontrola i dyscyplina.

Na takich zajęciach o spokoju i kontrolowaniu stresu robiłem takie ćwiczenie. Trzeba było na każdą literę alfabetu napisać coś dobrego o sobie. Na początku słabo szło :) Potem lepiej. I przy "T" często pojawiało mi się "JAK TUR". Tak, będę orał to pole jak tur, w zimnie, czy upale. Hejterzy ciężkiej pracy i "gritu" możecie dołączyć do dyskusji w komentarzach. Ale, w tej chwili jestem na pozycji: by pracować mądrze, najpierw trzeba ciężko.

A jak to jest u Ciebie? Umiesz zidentyfikować swoje siły napędowe? I im nie przeszkadzać? Też nauczyć się z nimi żyć?

Jakie będą Twoje silne strony? Wrzuć w komentarzu!

Miłego.