Łatwo zostać milionerem, ale czy o to chodzi?
Przepis na łatwo wygląda tak.
- zaczynasz regularnie inwestować w indeks giełdowy S&P 500 w wieku 30 lat
- inwestujesz przez 30-35 lat
Resztę zrobi procent składany i wzrost rynku.
A jak to wygląda z Twojej perspektywy?
Masz 60-65 lat i milion w inwestycjach.
Z jednej strony nie tak źle, bo właśnie zaczynasz emeryturę i jesteś ustawiony.
Z drugiej strony niewiele Ci tego życia zostało. Statystycznie, jeśli jesteś facetem to "tylko" 9-14 lat.
Poziomy energetyczne już nie takie. Radość z życia też już inna.
Jak w memie: masz czas, masz pieniądze, ale nie masz energii.
A gdyby tak spróbować zrzucić ekonomiczne chomąto wcześniej? Tak koło 45tki? Albo 50tki?
FIRE! (Financial Independence, Retire Early) - jest interesującym ruchem, warto poszperać. Jak czasem jadą koncepcyjnie po bandzie, można coś pożyczyć.
A jeszcze obok tego stoi koncept "FUCK YOU MONEY". Czyli taki poziom net-worth, przy którym możesz innym powiedzieć "fuck you". Nie musisz znosić mobbingu szefa, niekompetencji współpracowników, czy po prostu ludzi, których niekoniecznie lubisz.
Alternatywą jest 9-17 przez 40 lat życia. Ja tego nie kupuję. A Ty?
Notka.
Taki "łatwy" scenariusz powinien zadziałać w większości przypadków, analizując dane historyczne. Jednakże hipotetycznie możliwe jest, że 30 lat będzie słabe ekonomicznie.