Jaki jest Wasz ulubiony sposób na prokrastynację?
Mój to czytanie książek :)
To fantastyczne uczucie, że coś robię, że się uczę, że coś nowego.
Przeintelektualizowana farsa.
Arystoteles już dawno temu powiedział, że celem wiedzy jest działanie, nie wiedza.
I należałoby się tu pilnować. Nie mówię, że czytanie jest samo w sobie złe, wręcz przeciwnie. Warto zaś się temu przyjrzeć. Ten mechanizm też można zobaczyć po swoim koncie w udemy - dziesiątki kupionych, nawet obejrzanych kursów. A życie, życie stoi w miejscu. Nic się nie zmienia. Jedynie ból istnienia jakiś taki większy :)
Z moich własnych obserwacji - między teorią a praktyką jest kosmiczna przepaść. I nie da się jej zasypać inaczej jak próbować coś z tą wiedzą zrobić. Otworzyć się na porażki, stać się bezbronnym. Przyjąć czasem falę krytyki, czasem falę pochwał (O dziwo! Obie mogą być i konstruktywne i szkodliwe. Zależy od mechaniki i perspektywy). Pokazać buzię (jeśli potrzeba), wziąć odpowiedzialność (to najtrudniejsze) za swoje działania.
Nowe. Jak dziecko uczy się chodzić, upada tak z milion razy na godzinę. Nadal wszyscy klaszczą. Gdzieś w dorosłym życiu gubimy tę umiejętność, spodziewamy się, że wszystko, co nowe, będzie od razu eksperckie, że inni poklepią nas po pleckach i będzie fajnie. A normalne jest, że jak czegoś nie umiesz, to na początku będzie słabo. A wiemy, że praktyka czyni mistrza.
Także nieważne, czy tam uczysz się programowania i chcesz zostać programistą. Ćwicz dalej. Działaj.
To co? Działamy?