Przestań być niewolnikiem własnych przekonań.
Ja byłem, prawie wykitowałem :)
I niby zabawne, tyle, że nie. Bardzo interesujące objawy daje organizm w wyniku skrajnego przemęczenia. Zawroty głowy, które wyłączają Cię na dni (kamyczki z ucha zaczęły wypadać). Odcinki - potrafiłem usiąść gdziekolwiek i wstać po 24 godzinach snu. Bóle całego układu mięsniowo-szkieletowego...
...i po co? Nie wiem po co. Do dziś, nie rozgryzłem. Nie miałem z tego żadnych poważnych zysków. To, co rozgryzłem zaś to fakt, że sam to sobie zrobiłem. Nikt mnie ani o to nie prosił, ani nie kazał. Zostałem swoim własnym zakładnikiem. I jak ten skill się przydaje przy osiąganiu założonych celów, tak nie można go zostawić bez nadzoru.
Zrobiłem sobie fiksację w mózgu - "tym razem nie przegram", oczywiście było zupełnie na odwrót, a moje własne działania były jak samospełniająca się przepowiednia.
Ino, że moje przekonania wtedy o porażce i sukcesie były po prostu złe. Porażka jest niczym innym, jak miejscem do nauki - to, co na pewno wiemy: nie próbujesz nie przegrywasz. A sukces tworzy się też z przestrzeni.
Z przestrzeni na nicnierobienie. Z przestrzeni na myślenie. Z przestrzeni na robienie rzeczy, które się lubi. Z przestrzeni by wyjść do siłowni, czy na rower. Z przestrzeni na relacje rodzinne - bo tam czeka na Ciebie źródło siły, którego być może nie dostrzegasz w tej chwili.
Zatem kwestionuj swoje przekonania :) Jest Ci źle to pogadaj z kimś, kto może mieć inne perspektywy, które być może coś otworzą. Zatrzymaj się. Wyjedź na kajaki. Odetnij się. Zniknij.
Miłego.