Trzeba kochać drogę. Trzeba też wiedzieć, gdzie się idzie.

Kochałem drogę. Miałem i pasję i entuzjazm, elementy optymizmu. Taśmowo rozwiązywałem problemy moich klientów, pracowników i wspólników. I nawet miałem z tego satysfakcję.

Okazało się, że to za mało i nie uchroniło mnie przed otchłanią :)

Narastało powoli i stopniowo, a zaczęło się od natrętnych myśli w stylu:

  • powinienem być bogatszy
  • powinienem być zdrowszy
  • powinienem być szczęśliwszy

A później przyszło uczucie totalne porażki. Przegrałem. Pozamiatane, nie ma co zbierać.

I nie była to porażka w kontekście jakiejś pojedynczej przygody. Taka, w której się mówi: nie udało się, otrzepuje się kolana i idzie dalej. Uczucie porażki totalnej. Globalnej. Ogólnej. Życiowej.

Teraz plot twist. Po miesiącach rozkmin. Widzicie, te "powinienem" nie miało żadnego odniesienia do rzeczywistości. W tamtym okresie życia nigdy nie odpowiedziałem sobie na pytanie, co znaczy być bogatszym, zdrowszym, czy szczęśliwszym. Szedłem, ale nie wiedziałem dokąd.

I tak "samo" i "magicznie" zrobiło się, że reagowałem tylko na świat i otoczenie i ludzi dookoła. Zero kontroli nad spacerem. I do pewnego momentu można powiedzieć, że spacer był miły. Aż zaszedłem na obrzeża jakiegoś piekiełka.

Dużo tych narracji i mądrych powiedzeń o drodze i celach. Że droga ważniejsza, że cel ważniejszy, albo, że po trupach do celu, albo, że ten, kto kocha drogę zajdzie dalej niż ten, który chce zajść gdzieś.

A mnie się wydaje, że obie składowe są tak samo istotne. Może to kwestia mojego konstruktu wewnętrznego. Kochasz iść, ale nie wiesz gdzie idziesz - dojdziesz donikąd. Wiesz, gdzie idziesz, ale nie kochasz chodzić - życie będzie katorgą (no chyba, że ktoś Cię podwiezie :)).

Cel określa kierunek. Pomaga w decyzjach (bo każda powinna Cię do celu przybliżać). I daje się go osiągnąć. Co dalej? Kolejny cel. Albo regeneracja. Albo co innego jeszcze.

A droga? Droga zawsze jest interesująca. Należy tylko odpowiednio uważnie się przyglądać. To tu łapiemy doświadczenia, uczymy się ogarniać siebie lepiej, uczymy się ogarniać lepiej otoczenie i nieprzewidziane zdarzenia. Uczymy się reagować na spontaniczność i losowość życia.

Miłego. Nie idź donikąd. Idź gdzieś :) czymkolwiek Twoje gdzieś jest.

Zbieram takich, co chcą żyć pełniej na newsletterze. Dołączysz?